Wojnacja


poniedziałek, 18 czerwca 2018

Drugi Gladius - relacja


Nasza wyjazdowa ekipa, zachęcona ubiegłoroczną premierową edycją i rekordowo udanymi pokazami na Pyrkonie, przygotowywała się do imprezy ze sporym wyprzedzeniem. Oczywiście nie chodziło tylko o zarezerwowanie terminu czy zorganizowanie noclegu, ale dopracowanie rozpisek, makiet oraz zestawów nagrodowych dla uczestników Gladiusowej ankiety ewaluacyjnej. W końcu jednak po kilku dniach wytężonej pracy na ćwierć etatu stanęliśmy przed znanym nam budynkiem i obładowani torbami wjechaliśmy windą na piąte piętro. 




Jako że przybyliśmy na miejsce wcześniej niż w ubiegłym roku, mogliśmy w pełni zagospodarować i dostosować swój kąt sali. Cztery ławki, dwie ściany z oknem i nieograniczona ilość krzeseł absolutnie wystarczyły aby zapewnić nam ekspozycję i wygodę jakiej nie doświadczyliśmy jeszcze na żadnej innej imprezie. Co istotne, przydzieleni nam sąsiedzi byli dobrani tak, aby zapewniać maksymalną różnorodność, nie zaś generować bezpośrednią konkurencję.  Stacjonowaliśmy więc z Battletechem czy Full Thrust, Mordheim z Gaslands a Tribal z What a Tanker. Potencjalni odwiedzający nie byli więc na wejściu atakowani ciężkimi dylematami, a jedynie prostym, konwencyjnym wyborem. 

Tędy Panowie, Gladius już za rogiem.

Ubiegłoroczne identyfikatoro-informatory niestety nie powróciły, jednak przy stosunkowo małej skali imprezy zawieszone na ścianach mapki zdawały się w zupełności wystarczać. Same systemy natomiast prezentowały rozmaity poziom poprawiania swojej widoczności, od rollupów i tabliczek do samej tylko informacji ustnej. Jednak ponieważ stoiska rozstawiły się zgodnie z planem, i tak trudno byłoby o pomyłkę czy ominięcie poszukiwanej gry. 

Jak widać zakorkowane niebo to nie tylko domena Blade Runnera.

Podobnie jak poprzednio frekwencja może nie przytłoczyła, ale odwiedzający zdawali się być jeszcze bardziej w swoim żywiole. Przez całą imprezę może dwa razy zauważyliśmy kogoś, kto znalazł się na niej jakoby przypadkiem. Pozostali uczestnicy w najgorszym razie pojawiali się na miejscu dla poznania jednego tylko systemu, najczęściej jednak szukali czegoś dla siebie, zatrzymując się na dłużej przynajmniej raz w każdej sali. 

Jedyne miejsce, gdzie można kupić postapokaliptyczne mydło
o zapachu starego oleju silnikowego.

Jeśli idzie o wystawców to pomijając naszą skromna ofertę, w tym roku osobiście pojawiły się jedynie Tereny do Gier oraz ReyCast. Ich połączona oferta zdawała się jednak zadowalać przybyłych, tak jak ich pełna dyspozycyjność przez oba dni imprezy. 

Targ w Osgiliath w drugą, niepracującą niedzielę miesiąca.

Podsumowując tegoroczny Gladius nie był może szczególnie spektakularny, jednak zdecydowanie ugruntował swoją pozycję i wizję. Dobrze przemyślana, nastawiona na różnorodność i poznawanie wielu gier impreza wciąż pozostaje wzorem w kategorii „warunków do obiektywnego poznawania gier bitewnych”, raz jeszcze udowadniając, że w przypadku niszowego hobby to nie frekwencja jest wyznacznikiem sukcesu. Bo przecież jak inaczej skomentować sytuację, gdzie mimo braku tłumów kilkukrotnie nie wyrabialiśmy nawet w trzy stanowiska, zauważalnie przebijając zainteresowanie nawet z tegorocznego Pyrkonu? 

Mordheim w realiach W40k z pewnością miałoby jeszcze tory,
szlabany i kolejkę.

Mikromancja w akcji.
Tajemnicze refleksy świetlne dały Olafowi i Ronanowi znak,
że dalsze ukrywanie się nie ma sensu.

NKWD zagrzewa pikinierów do walki.
XV wiek, zdjęcie oryginalne, koloryzowane.
Nowe mundury Służby Ochrony Kolei
Najmniejsze blaty Gladiusa
Zaraz będzie ciemno...




1 komentarz:

  1. I ja dziękuję po raz kolejny z przybycie i profesjonalne pokaz

    OdpowiedzUsuń