...czyli baba poznaje bitewniakowy świat
Każdy słyszał o ołowianych
żołnierzykach, którymi bawili się mali chłopcy, zanim nadeszła era komputerów i
komórek. Jednak co innego spontaniczna zabawa, a co innego uporządkowane,
zebrane w zasadach hobby. I to jest coś, co mnie zaciekawiło, gdy pierwszy raz
zobaczyłam grę bitewną. Niby dziecinną, a jednak wymagającą sporej dawki
logicznego myślenia. Po prostu patrzyłam na stół i widziałam plan bitwy, przy
którym zazwyczaj stoją na filmach wielcy dowódcy, gdy obmyślają plan działania
swoich armii. Tyle, że to nie był film, nie była prawdziwa wojna. To była gra.
A kto mi zabroni zagrać w grę? Innych dziewczyn chętnych do partii nie
odnotowałam, ale kto by się tym przejmował. Że to niby tylko zajęcie dla panów?
No to patrzcie!
I zaczęłam
grać.
Naprawdę szkoda,
że grami bitewnymi nie interesuje się więcej dziewczyn – sama rozgrywka nie
jest czymś, co może być w jakiś sposób utrudnione dla kobiet. Trzeba po prostu
pomyśleć, tak jak w każdej grze planszowej czy komputerowej strategii. Z resztą, stereotypowy podział, według którego żołnierzyki
i broń jest dla chłopców, a dla dziewczyn – wystrzałowe ciuchy i makijaż, jest po
prostu nudny. Zrobienie czasem czegoś na przekór oczekiwaniom i życiu jest dużo
ciekawsze i nie uczyni to nagle z kobiety małego faceta w spódnicy. Dodatkowo
ludzie, którzy zajmują się mniej szablonowymi rzeczami wydają się dużo bardziej
autentyczni w swoich zainteresowaniach. W bitewniaki bowiem nie gra się, bo to
jest modne i wszyscy w to grają. Żeby się w nie wciągnąć, sama musisz poświęcić
im nieco uwagi, poszukać, dociec. To nie one przychodzą do Ciebie wraz z
zalewem informacji w mediach społecznościowych, to Ty przychodzisz do nich, bo
coś w nich dostrzegłaś i myślę, że to między innymi stanowi o wartości takich
niszowych aktywności. Nie rozwodząc się już nawet o innych plusach tego hobby,
które zazwyczaj bywają przytaczane w różnych dyskusjach, czyli rozwijanie
kreatywności, logicznego myślenia lub oderwanie się od komputera.
Gdy poznałam
zasady Wojnacji, gra spodobała mi się na tyle, że zaczęłam nawet pomagać przy promocji
i pokazach organizowanych na konwentach. Ostatnio zdarzyło mi się trafić także
na imprezę skierowaną stricte do fanów gier figurowych. I tu pojawiła się pewna niedogodność związana
z tym, że byłam tam jedyną zaangażowaną w organizację kobietą, a mianowicie
podejście mężczyzn. Czułam na sobie
lekką presję – autentyczną lub wymyśloną przez siebie samą, którą odbierałam
jednocześnie na kilka sposobów. Z jednej strony bawiło mnie zaskoczenie i
zakłopotanie, jakie pojawiało się na twarzach uczestników, gdy nagle, jak
diabeł z pudełka, wyskakiwała im kobieta.
Równie zabawne
były teorie, które zdarzyło mi się usłyszeć albo wywnioskować z zachowania
uczestników. Wszyscy (albo wielu) próbowali sobie w pierwszej chwili wytłumaczyć,
że byłam tam dla ozdoby lub wpadłam na chwilę, żeby zobaczyć, czy mój
kumpel/chłopak/ktokolwiek jeszcze żyje, ale tak naprawdę nie za bardzo wiedziałam,
co się wokół mnie dzieje. Tymczasem prawda, jak to często bywa, była prosta i
mniej kombinatorska – pojechałam na imprezę bo się nią zainteresowałam, a poza
tym ogólnie uważam, że warto propagować taki sposób spędzania wolnego czasu.
Z drugiej
strony, obawiałam się nieco ignorowania mojej osoby, właśnie z powodu
przeświadczenia, że się na tym nie znam i przyszłam na pokaz tylko i wyłącznie
dla towarzystwa. Osoba zainteresowana mogłaby mnie wtedy nie posłuchać i poprosić
o wytłumaczenie gry kolegę, który w sumie powiedziałby jej to samo, co ja. Po trzecie
zaś zastanawiałam się czasami, czy przez moją obecność nie ucierpi na tym sam
system, który będzie traktowany pobłażliwie, bo jest tak banalny, że nawet
kobieta się nim interesuje.
Tak naprawdę
nie wiem, ile z tego, co napisałam jest prawdą, a co obawami. W myślach czytać
nie umiem. Jedno jest pewne - ludzie bywają różni, ale mimo tych przemyśleń nie
zamierzam się wycofywać i skupiam się bardziej na komicznych stronach całej
sytuacji. Nie zrezygnuję z czegoś, co mi się podoba tylko dlatego, że ktoś może
mieć do tego obiekcje. Z resztą otwartej krytyki i uprzedzeń na razie po prostu
nie doświadczyłam. Trzeba więc liczyć na to, że z czasem i w miarę pojawiania
się na kolejnych imprezach, mały świat bitewniakowy przyzwyczai się do mnie i
uzna mnie za osobę kompetentną, a być może nawet poszerzy się jeszcze o kilka
kobiet płci żeńskiej ;).*
W sumie mnie zawsze zastanawiał brak kobiet w środowisku gier bitewnych. Mam sporo koleżanek grających w RPG,jednak wszystkie one są obojętne na figurki, mimo że z mojej perspektywy to bardzo podobne rodzaje hobby.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że wiem, o jakiej imprezie piszesz;) Chciałem tylko donieść że Wojnacja nie była jedyną sfeminizowaną grupą. Jeszcze byli właściciele terenów do gier, jednak faktycznie przelecieli oni przez imprezę jak kometa.
Gratuluję udanego tekstu, oby takich więcej. Nie powinniśmy uciekać od trudnych tematów. Tekst udostępniam na swoim FB
Dzięki.
UsuńTo fakt, w RPG żadna kobieta chyba nie ma problemu z tym, że nieodłącznym elementem fabuły jest walka. Zastanawiam się,że może dla niektórych problemem mogłaby być strona techniczna, czyli malowanie, jakieś konstruowanie terenu... Ale zazwyczaj w takie hobby wciągają znajomi, więc mogą też pomóc, jak się czegoś nie wie. ;)
Też mnie zastanawia ta kwestia. I nie znajduję dla niej sensownego wytłumaczenia. Sama fantastyka jest równie popularna wśród obu płci. Gdyby chodziło o wątki rywalizacyjne, to kobiety nie angażowałyby się tak masowo w sport (gdzie rywalizacja wymaga równie dużego zaangażowania i jest bardziej bezpośrednia). Zdolności manualne... Pomalowanie figurek nie powinno nastręczać trudności komuś, kto codziennie maluje twarz. Spędzanie czasu przy stole... Gdyby nie kobiety, planszówki byłyby w niszy. A jednak fakt faktem - więcej facetów wśród fanów bitewniaków. Możesz więc być dumna z roli jednej z pionierek, która to rola nie zawsze jest łatwa.
UsuńMoże to po prostu tylko kwestia przeświadczenia, że figurki są dla facetów i tyle. Taki bezsensowny stereotyp, który tym bardziej trzeba łamać.
UsuńDobre porównanie z malowaniem figurek. Niby modele mają małe szczególiki do pomalowania, ale i oko nie jest takie duże, a kobiety potrafią nad tym siedzieć i pół godziny. Tak więc jakieś doświadczenie się ma w mazianiu.
Z mojej perspektywy, jak oglądam mojego mężczyznę podczas grania - tu jest za duużo historii. To temat, który w ogóle mnie nie kręci. Nie kręcą mnie czołgi. To jak bitewniaki mają kręcić? ;
UsuńWieść niesie, że są też takie bez czołgów ;)
UsuńSkoro rzeczony wydaje swoją krwawicę na takie rzeczy, to wybrance przecież statków kosmicznych, elfów czy innych komandosów nie odmówi ;)
Aaa te bez czołgów lubię, niemniej cały dom w czołgach nie zachęca do dokładania ręki do zagracania domu :P
UsuńMały skirmish to odwróconym kubkiem przykryjesz i nie będzie widać ;)
UsuńDobry tekst. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst, z przyjemnością przeczytałem. Myślę że uprzedzenia w stosunku do kobiet płci żeńskiej, o których pisałaś (na pewno istnieje takie zjawisko, ale mam wrażenie, a przynajmniej nadzieję że jest to jakiś margines) sprawiają że kobiety zwyczajnie nie mają ochoty być częścią tego środowiska. Istnieje też przeświadczenie że o ile gry planszowe mogą być fajną formą rozrywki dla "normalnych" ludzi to w bitewniaki skierowane są dla dziecinnych nerdów. Z drugiej strony poznałem już kilka dziewczyn grających w WH40k i X-Winga (w tego drugiego z niemałymi sukcesami na scenie turniejowej) i z tego co wiem problemów z adaptacją czy jakiś nieprzyjemności jak do tej pory nie miały :)
OdpowiedzUsuńAkurat X-winga bitewniakiem bym nie nazwał :)
Usuńa Shadespire w takim razie? ;)
UsuńMieliśmy też jednego rodzynka we Flames of War, ale rodzynek się rozmnożył i ma w tej chwili ważniejsze zadania. Mam nadzieję, że za jakiś czas rodzynek będzie mógł wrócić do turlania kostkami godząc jakoś obowiązek i przyjemność z przyjemnością. ;-)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że rodzynek urodził przyszłego gracza i za kilka lat przekaże mu swoją pasję. ;)
UsuńSwego czasu, jakieś 15 lat temu było kilka Pan grających w WFB na turniejach. Ale to wieki temu:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst. Też się trochę nad tymi sprawami zastanawiałem po Twoim i Gervaza tekście... Myślę, że mam pewien "schemat" wytłumaczenia dlaczego tak jest akurat z bitewniakami zwłaszcza w zestawieniu z grami RPG i planszówkami, a w może i w ogóle.
OdpowiedzUsuńObserwując uważnie kobiety od dość długiego czasu, posiadając kilka sióstr, będąc w paru związkach(nie wyłączając ostatniego nazywanego małżeństwem... ;) ) zauważyłem/zdefiniowałem sobie jeden aspekt mózgów/umysłów, który u większości kobiet i mężczyzn(jakie udało mi się poznać) się dość różni. Nazywam to sobie "abstrakcyjnością". Która wydaje się być dużo większa u większości mężczyzn, niż u większości kobiet. I zanim jacyś chorzy SJW wyciągną pałki i transparenty: nie uważam, żeby był to aspekt ani pozytywny, ani negatywny bezwzględnie. Choć są sytuacje gdzie się przydaje, a gdzie nie za bardzo.
Myślę, że najprościej to pojęcie wytłumaczyć na przykładzie żartów... "o kupie" ;) Raczej wszyscy powinni zauważyć, że opowiadając kawał o czymś "obrzydliwym" większość kobiet zrobi miny i zareaguje właśnie z obrzydzenie, gdzie większość facetów się z tego zaśmieje. Moim zdaniem powodem jest to, że kobiece umysły są bardziej praktyczne - słowa od razu są przekładana na konkretne obrazy i obiekty, natomiast umysły facetów mają tendencje do abstrahowania pojęć. I tak, w takim żarcie: kobiety mogą "przed oczyma duszy" zobaczyć dość nieprzyjemny widok, a faceci będą bardziej się śmiać z niepasujących do siebie koncepcji... Dlatego też np. głównymi księgowymi są w większości kobiety, gdyż prawo w Polsce jest tak zbudowane, że to jest milion pojedynczych przypadków których prawie nie można wyabstrahować - więc faceci sobie z tym nie radzą:) Itd.
Wracając do bitewniaków - i żeby już nie przedłużać wywodu:
- zakładając, że moje założenia są prawdzie,
- większość kobiet nie widzi na takim stole bitwy, tylko metalowe/plastikowe "laleczki" - i tyle. Więc tym bardziej może im się to wydawać dziecinne kiedy widzą przy tym osoby, które się zachowują jakby prowadziły prawdziwą bitwę. I po prostu zniechęca do dalszego poznawania zjawiska.
- natomiast np. w RPG i tak się wszystko dzieje w wyobraźni, a jak już powiedziałem słowa bardzo mocno działają na kobiety(tego akurat jestem pewien i sprawdziłem nie raz... :) ),
- planszówki albo są całkowiecie mechaniczne(np. warcaby), albo wykonywane czynności są zgodne z "obrazem" ( wykładasz małe pociągi na plansze, to wykładasz - nie ma potrzeby wyobrażać sobie że jesteś maszynistą), albo zdecydowanie bliżej im do RPG,
- faceci w bitewniakach operują koncepcjami/abstraktami, "siła broni", "zadawanie ran", "śmierć przeciwnika" - ich mózgi relację między tymi koncepcjami przekładają tak samo jak relacje między fizycznymi obiektami - stąd w mózgu uruchamiają się podobne ośrodki jakie by się uruchamiały po wygraniu prawdziwej bitwy,
Ok... mam nadzieję, że ktokolwiek zrozumie o co mi chodziło:) A co do tego, że Astrid jednak gra w bitewniaki: to tylko pogratulować odwagi, otwartości umysłu i większej niż większości kobiet jakie (ja?) spotkałem abstrakcyjności mózgu! Zakładając, że moja teoria jest prawdziwa ;)
I na pewno więcej taki osób z każdej strony potrzebujemy, bo rzadko co mnie tak denerwuje jak ocena pewnych zjawisk(i gier ;) ) kiedy ich się nie zna i nie rozumie... :)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTwoje figurki robią wrażenie! Gdyby ktoś z was szukał, też figurek ale nie co innych to odwiedźcie https://www.metalowafigurka.pl/
OdpowiedzUsuń