Co w pudle…
Popatrzmy więc, jak wygląda Zestaw Startowy gry na dwa dni przed zakończeniem akcji.
Tak zaczynała kampania... |
Zdjęcie oczywiście nie mówi wszystkiego, jednak będzie chyba najlepszym wyjściem do dalszych dywagacji. Jako, że mówimy o grze bitewnej i naprawdę sporym wydatku rzędu 170 dolarów (150$ + około 20$ kosztów wysyłki do krajów europejskich), na początek skupmy się na modelach i liczbach. W skład wyjściowego startera wchodzić miały 103 modele, z których 8 stanowią serialowi bohaterowie. Na pozostałe 95 modeli składa się w sumie 6 unikalnych oddziałów i 2 „powtórki”. Co istotne wydawca od początku zastrzega, że każdy dwunastoosobowy oddział zawierać ma jedynie trzy unikalne rzeźby, plus ewentualnych kapitanów bądź chorążych. Rozwiązanie to mnie osobiście nie do końca przekonuje, ale jest szeroko stosowane nawet przez duże firmy, jak choćby producenta Warmachine/Hordes czyli Privater Press czy częściowo także przez samo Games Workshop.
Poza samymi modelami pierwotny zestaw startowy zawiera także karty jednostek, podstawki pod oddziały, planszę taktyczną, dwuwymiarowe elementy makiety oraz najbardziej oczywiste znaczniki, miarki i kostki. Co ciekawe, nie zawiera natomiast podręcznika, który już teraz dostępny jest do pobrania w formacie .pdf.
...a tyle dodano do niej przez trzy tygodnie. |
Cały czas wspominałem jednak o podstawowym zestawie startowym, który znany był od chwili startu kampanii. To co stanowi o jego atrakcyjności zostało jednak odblokowane w trakcie kolejnych dwudziestu dni. Przez ten niemal trzytygodniowy okres kampanię wsparło bowiem prawie siedem tysięcy ludzi, przeznaczając na ten cel w sumie niemal milion dwieście tysięcy dolarów. Ciężko mi zgadywać, czy takiej właśnie popularności spodziewali się twórcy. Wciąż jednak mając w pamięci karciankę o eksplodujących kotach, która zebrała prawie dziewięć milionów, nieznane Scythe opierające kampanię wyłącznie na świetnych grafikach Jakuba Różalskiego z wynikiem prawie dwóch milionów oraz w dobie szczytowej popularności serialu osobiście spodziewałem się czegoś więcej. Oczywiście cały czas należy pamiętać, że mowa tu o grze bitewnej, nie zaś planszowej, a co za tym idzie - z dużo węższym odbiorcą, jednak dalej zakładałem, że sam tytuł „zrobi robotę” i wypromuje gry bitewne podobnie jak niegdyś Władca Pierścieni.
Przemiły starszy pan na zdjęciu właśnie dowiedział się, że w grze bitewnej ten sam bohater może ginąć wielokrotnie, rozgrywka za rozgrywką. |
Tak czy inaczej, do końca akcji pozostały jeszcze dwa dni, a już teraz zebranej kwoty wystarczyło na naprawdę zachęcającą zawartość dodatkową. Mamy tu więc 19 (a w chwili publikacji tekstu pewnie 20) dodatkowych modeli bohaterów oraz dwa piesze oddziały po 12 ludzi i dwa konne po 4 wraz z odpowiednimi kartami gwarantującymi im pełną użyteczność i grywalność. Istotnym szczegółem jest też to, że dwa spośród oddziałów oraz pięciu z bohaterów przypisanych jest do trzeciej a właściwie drugiej i pół, najemniczej frakcji. Dodana razem z modelami talia kart taktyk pozwala sądzić, że najemnicy prócz mieszania w balansie podstawowych frakcji będą także mogli pojawić się samodzielnie. Na dobrą sprawę na chwilę obecną szeregowi najemnicy to czystej krwi Boltonowie, dzięki czemu po dokupieniu kilku zestawów dodatkowych spokojnie można by przygotować opartą na nich rozpiskę tematyczną. Sęk tylko w tych zestawach dodatkowych, ale może nie uprzedzajmy faktów. Tu i teraz należy bowiem przyznać, że za kwotę wspomnianych wyżej 170$ dostajemy co najmniej 155 modeli, w tym 13 dużych, co daje naprawdę przyjemny przelicznik 1,1$ za model, przy całkowitym pominięciu pozostałej zawartości pudła.
Jak głosi napis małym druczkiem: "modele w pudełku nie będą wyglądać tak ładnie bo Chińczycy odmówili darmowego malowania" |
… a co poza nim
Po pierwszym optymistycznym akcencie warto jednak wrócić do wspomnianych wyżej zestawów dodatkowych. Na chwilę obecną oddzielnie dokupić można każdy oddział znajdujący się w zestawie podstawowym oraz kilka zupełnie nowych, wszystkie zaś w dużo mniej korzystnej cenie 30$ za 13-14 modeli pieszych bądź 4 konnych . Obecnie do unikatowych jednostek dostępnych wyłącznie oddzielnie należy po jednej formacji Starków, Lanisterów i najemnych Boltonów. Nie są one może jakoś wyraźnie mocniejsze od jednostek podstawowych, ale od strony grywalności wydają się jednak dość istotne, będąc jedynym pancernym oddziałem Starków czy jedyną jednostką dystansową Lannisterów. Także w przypadku jednostek neutralnych ich oddział jest jedyną stricte walczącą wręcz piechotą. Już na tym etapie widać więc, że frakcje będą się nie tylko rozwijać, ale i robić to w sposób silnie motywujący do zakupu nowości.
40 modeli za które przyjdzie dopłacić ponad 50% extra |
W puli zakupów dodatkowych znajduje się też podręcznik, jednak całkiem uczciwie wersja drukowana rozwinięta będzie względem internetowej w przyjemnego art-booka z nieokreśloną jeszcze ilością stron. Z innych ciekawych dodatków warto wymienić prawdziwie trójwymiarowe makiety i znaczniki aktywacji oraz frakcyjne kostki do gry, ustępujące jednak detalami przeciętnym produktom rodzimego Q-workshopu.
Podręczniko-artbook |
Mechanika
Określiwszy materialną wartość zestawu, jak i całej kampanii, warto jednak zastanowić się także nad sferą bardziej teoretyczno-zasadową. Samych zasad nie będę tu może streszczał, gdyż robotę tą odwalił w dużej części Gervaz z Bitewniakowych Pograniczy a i sam podręcznik dostępny na stronie kampanii uwija się z nimi na 19 stronach. W sieci da się już zresztą obejrzeć wprowadzającą rozgrywkę przykładową. Pisząc jednak poniższy tekst także z myślą o niezdecydowanych nad wyłożeniem tych ponad sześciuset złotych, mogę spróbować wypunktować kilka mniej oczywistych rzeczy.
"Milicja" Starków |
- Docelowym średnim formatem ma być 40 punktów. Koszty oddziałów wahają się od 5 za podstawową piechotę Starków do 9 za najdroższą (sic!) kawalerię Boltonów. Podczas gdy koszty jednostek specjalnych i bohaterów, czy to walczących czy taktycznych wahają się od 1 do 4 punktów. Łatwo policzyć że daje to od 4 do 8 oddziałów w średniej bitwie i od 5 do 10 w dużej określanej limitem 50.
Nazgule Boltonów |
- Zasięg strzału wszystkich zaprezentowanych oddziałów dystansowych to 12 cali dla 8-10” marszu piechoty i 15-18” ruchu kawalerii. Na pocieszenie należy jednak zaznaczyć, że siła ostrzału wydaje się nie ustępować walce bezpośredniej, a co za tym idzie nawet jedna oddana salwa może przy odrobinie szczęścia i pomocy ze strony kart taktycznych zredukować liczebność zdrowego oddziału nawet o połowę. Niestety bez szczęścia, a przy niemodyfikowanej wartości oczekiwanej będzie to już około dwóch zabitych na salwę, co przy małym zasięgu i dalekim ruchu jednostek pozwala przypuszczać, czemu oddziały dystansowe posiadają też dość sensowne parametry do walki bezpośredniej.
Łucznicy, kusznicy i pieśnicy... czy coś... |
- Taktyki i umiejętności specjalne spoza pola bitwy potrafią być bardzo istotne i zarówno równo kosić oddziały, jak i je leczyć, przywracając wyeliminowanych żołnierzy. W tym względzie są one istotniejsze i bardziej inwazyjne niż magia w sporej części systemów. Z drugiej strony nie ma się czemu dziwić jeśli dwóch zalecanych „niewalczących” bohaterów potrafi kosztować tyle co niezły oddział.
Dzięki temu A Song of Ice & Fire: Tabletop Miniatures Game oficjalnie spełnia definicję gry planszowej. |
- W trakcie kampanii wspominano także o trybie dla wielu graczy, co przy dość wysokiej śmiertelności oraz dwóch i pół dostępnych na początku frakcji wydaje się, przynajmniej mi, dość abstrakcyjne.
- Dla każdej dostępnej w kampanii jednostki i formacji da się już obecne znaleźć kartę z jej statystykami, umiejętnościami i kosztem punktowym. Wystarczy jedynie mozolnie pogrzebać w historii aktualizacji. Pytanie tylko, czy gra wraz z zasadami jest już zamknięta i gotowa do produkcji, czy przedstawiane profile są jedynie wstępnymi wizualizacjami bez większych zobowiązań. O ile wad drugiego z przypadków nie trzeba tłumaczyć, to w przypadku, gdy wszystkie zasady są już zamknięte, pozostaje jedynie wierzyć, że ten aspekt gry był starannie przygotowany i przetestowany na długo przed rozpoczęciem kampanii. Inaczej chwilę po premierze może okazać się, że gracze już przed nią znaleźli luki w zasadach czy balansie i szybko położą system jedynymi słusznymi kombosami bądź rozpiskami.
Starkowie może nie mają najwyższych statystyk ale i tak mają najładniejszy wzorek na kartach. |
- Trójwymiarowa makieta zdaje się nie do końca grać z zasadami wyraźnie przygotowanymi pod płaskie znaczniki przeszkód. Zasady określające bonusy dla oddziałów stojących „na” przeszkodzie jakoś ciężko zastosować do zbiorczej podstawki i kilkucentymetrowego murku czy zasieków. Pozostaje jedynie założenie, że gra ograniczy się wyłącznie do makiet mających swoje płaskie zamienniki, które mogą płynnie i w razie potrzeby zastępować te na stole.
- Na chwilę obecną nic nie wiadomo o maszynach oblężniczych czy bestiach. Zasady główne nic nie wspominają o zasięgu strzeleckim powyżej 12”, jednak bestie z dużym prawdopodobieństwem mogą działać na mechanice zbliżonej do Szarego Wichra. Pytanie tylko, jak mają w ich przypadku działać punkty wytrzymałości. Wilkor Roba pada bowiem w chwili, kiedy otrzymuje jednocześnie dwie rany, a to i tak o jedną mniej niż kawalerzyści Boltonów. W przypadku, kiedy do powalenia Giganta czy innego smoka trzeba będzie dużo większego wysiłku, czyli liczby niewybronionych sukcesów, to głupio, gdyby zerowała się ona po każdym niewystarczająco potężnym ataku.
Przydupas |
Ci mili panowie są jedyną jednostką, która walczy coraz lepiej w miarę utraty składu osobowego. Gdyby mieli kilka szeregów więcej to może zaczynaliby jako zupełni pacyfiści. |
Co dalej?
Jak wspominałem już na początku tekstu „A Song of Ice & Fire: Tabletop Miniatures Game” grą planszową zdecydowanie nie będzie. Sęk w tym, że crowdfundingowy model produkcji i dystrybucji sprzyja raczej zamkniętym produkcjom. W przypadku gier bitewnych istotne jest ciągłe wsparcie, motywowanie i zbieranie graczy. Do tego zaś potrzeba dystrybutora i żywej współpracy lokalnych sklepów. Bez tego nawet najlepsza gra rozpłynie się po domach i zniknie. Oczywiście za wcześnie twierdzić, że gra zostanie zignorowana przez sklepy i nie znajdzie dystrybutora, jednak to samo można powiedzieć i w drugą stronę. Przez cały okres trwania kampanii nie pojawiły się niestety żadne informacje o planie wydawniczym ani modelach dystrybucji. Ewentualnego zakupu, nawet mimo ostatnich dni kampanii, trzeba więc dokonywać niejako w ciemno, bowiem może się okazać, że chcąc zainwestować w nowego i obiecującego bitewniaka, zakupimy jedynie mocno taktyczną „ameritraszową” planszówkę, z dużą ilością negatywnej interakcji.
Z cyklu szybkich zagadek - kogo przypomina ten arcymaester? |
Patrząc jednak z bardziej optymistycznej strony, nawet jeśli cały projekt walnie zaraz po wysłaniu paczek, to 155 całkiem zgrabnych, realistycznych modeli w skali 32mm to więcej niż trzeba, żeby 4-8 osób mogło porządnie wejść w Wojnację. Już dawno nie widziałem modeli tak dobrze wpasowanych konwencją i uzbrojeniem pod Imperium Kiryjskie czy Rycerskie Lenna, a przy odrobinie zachodu dałoby się zorganizować i Władców Bestii. Póki co bądźmy jednak optymistami i miejmy nadzieję, że gra rozwinie się zachęcona Kickstarterowym sukcesem. Być może w kwietniu, kiedy centrale realizować będą planowe wysyłki, wydawca zapowie już kolejne frakcje a wszyscy będą grać długo i szczęśliwie. Nawet gdy wspomnienia po zakończonym serialu będą tak mgliste, jak dzisiejsze wspomnienia kinowego Władcy Pierścieni.
Mniejszy specjalista do spraw crowdfundingu. |
Świetna sprawa z tym podsumowaniem. Najbardziej podzielam wątpliwość, czy właśnie na taki sukces liczyli producenci? W końcu mają darmową, rozbudowaną reklamę oglądaną przez miliony ludzi na świecie... I w związku z tym - jakie będą dalsze losy gry? Taki jest problem z zapowiedzią nie najtańszej przecież gry bitewnej, że oprócz tego, co widać w prezentacji i materiałach sponsorowanych, nie mamy wielu istotnych informacji. W połączeniu z duża sumą, którą teraz trzeba wyłożyć na start pojawia się duża ostrożność przy wydaniu kasy...
OdpowiedzUsuńDokładnie tka jak piszesz.
UsuńTrzeba powiedzieć, że gra ma bardzo ładne figurki i całą oprawę graficzną. W zasady jeszcze nie patrzyłam, ale dobrze, że przy takich cenach chociaż podręcznik darmowo udostępnili w pdf-ie. Kto się skupia na samych zasadach to mu one wystarcza, a kto jest kolekcjonerem to sobie kupi podręcznik art-booka. Fajnie ;)
OdpowiedzUsuńA patrząc na to z perspektywy Wojnacji - ok. setka modeli do zaadaptowania w skirmishu? O panie, toż to ,,starter" dla kilku osób. Pięciu, może nawet więcej. :P Nawet te mniejsze zestawy po 30$ nie opłaca się kupować samodzielnie, bo na co jednej osobie do skirmisha np. 13 figurek strzelców? Niektóre modele nadałyby się też na jednostki wolnych kupców.
Do kupców to zwłaszcza teraz - Theon na żebraka ;)
UsuńNa razie nie wiadomo, jak wyglądają figurki. To co widać, to rendery i testowe wersje żywiczne. Produkt w opakowaniu może się różnić do tego przedstawionego w materiałach reklamowych ;) No i nie wiem, jak z rozmiarami podstawek - czy nie będą trochę za duże do "wojnach"i? Wydaje mi się, że te kółka, na których stoją ludki, mają większą średnicę niż odpowiednio 25 i 32 mm.
UsuńJesteś większym pesymistą niż ja nawet widzę :P
UsuńCo do podstawek to bye piechota nie miała większych niż 30-32 a kawaleria większych niż 40 i będzie dobrze - choć widzę, że przynajmniej na wizualizacjach to jednak na 25 i 40 bym stawiał:
http://imgur.com/a/oP5o9