Wojnacja


poniedziałek, 19 czerwca 2017

I po Gladiusie

Odwiedziny na konwencie, mimo pierwszej edycji Gladiusa, były dla nas i tak wizytą nieco sentymentalną. Wszystko to za sprawą zlokalizowania go w jednym z budynków Politechniki, która jeszcze nie tak dawno gościła w swoich murach ostatnie Avangardy czy nawet warszawski Polcon. W miejscu dawnego wejścia do budynku planszowo-larpowego powitał nas plakat imprezy i rzeczowa informacja kierująca nas aż na piąte piętro. Szczęśliwie zapamiętana przed laty winda ciągle funkcjonowała, tym razem nawet bez organizatorskiego komitetu kolejkowego.



To co rzucało się w oczy już chwilę po wyjściu z windy to niesamowity spokój i specyficzny charakter imprezy. Żadnych krzyków, biegania czy podpierających ściany ludzi. Impreza mimo, że mniejsza niż w pierwotnych wyobrażeniach szybko okazała się także dużo bardziej "stabilna". Przestronnie zagospodarowany korytarz i efektywnie rozdysponowane sale dawały świetne warunki wszystkim, którzy chcieli coś pokazać. Ulokowanie zaledwie dwóch czy trzech systemów na salę pozwalało nie tylko na bardzo dobrą ekspozycję, ale i rozmowy czy tłumaczenie zasad bez potrzeby podnoszenia głosu.


Samą nawigację po i tak niewielkiej przestrzeni imprezy, ułatwiały bardzo sprytne informatoro-identyfikatory zawierające nie tylko plan salowy czy godzinowy, ale i obszerne opisy prezentowanych systemów wraz z ich kolorowymi ilustracjami. Już za sam ten szczegół na darmowej przecież imprezie należą się organizatorom oraz odpowiedzialnemu za ten gadżet studiu Hexy - solidne słowa uznania.


My ze swoim stoiskiem wystartowaliśmy zgodnie z założeniami, w sobotę gdzieś koło 10:30. Nauczeni problemami dużych konwentów nie nastawialiśmy się na wiele, jednak na wszelki wypadek i tak przygotowaliśmy trzy stanowiska pozwalające spróbować się osobiście z zasadami Wojnacji. Trzeba tu przyznać, że miejsca dostaliśmy dokładnie tyle ile potrzebowaliśmy, więc pierwszy raz od niepamiętnych czasów mogliśmy rozłożyć się nie tylko efektywnie, ale i atrakcyjnie wizualnie. Drobne pozabitewne detale wreszcie mogły uwiarygodniać nas nie tylko jako twórców czy promotorów systemu, ale także jako fantastów czy rekonstruktorów mających solidne pojęcie zarówno o kostkach jak i samej okołośredniowiecznej walce.


Ku naszemu zaskoczeniu nasz początkowy sceptycyzm topniał niewiarygodnie szybko. Przyjazne przyjęcie i sporo miejsca to jedno, ale atmosfera imprezy połączona z jego specyficznym targetem nie przestawała nas zadziwiać. Nagle okazało się, że nie musząc zadawać najbardziej oczywistych pytań, o to czy odwiedzający nas człowiek słyszał o grach bitewnych i wie jak działa przesuwanie modeli bez pól na planszy, oszczędzamy nie tylko sporo czasu, ale i dużo łatwiej nawiązujemy kontakt z rozmówcą. Opowiadanie o grze ludziom, którzy chcą o niej usłyszeć jest naprawdę dramatycznie przyjemniejsze niż walka o uwagę przypadkowego tłumu biegnącego z jednego punktu programu na szybkie piwo z kolegami czy przyklepanego dzień wcześniej larpa.


O samych pokazach, czy to naszych czy cudzych moglibyśmy się tu rozpisywać długo, jednak na liście wspominek i podziękowań niechybnie i tak byśmy o czymś lub kimś zapomnieli, zanudzając pewnie przy okazji każdego przypadkowego czytelnika. Traktując temat zbiorczo, było naprawdę super. Pogadaliśmy, pograliśmy i pośmialiśmy się w gronie naprawdę zainteresowanych i miłych ludzi, którzy niejednokrotnie okazywali się zjeść na grach bitewnych przynajmniej tyle zębów co my. Wśród rozegranych u nas starć zdecydowanie nie zabrakło takiego, gdzie walka toczyła się do ostatniej kropli krwii i ostatniego kłębu futra.


Podsumowując Gladius naprawdę zaskoczył nas na plus, nie tylko pomysłem na stricte bitewną imprezę, przyjazną organizacją ale i rzeczami, których kompletnie się po nim nie spodziewaliśmy. Prócz wspomnianych wcześniej pomysłowych informatorów, z dorzuconymi do nich solidnymi smyczami zastaliśmy też bardzo cwany uczesnikowo-wystawczy konkurs opiniowy. Obustronnie nagradzana ankieta "ewaluacyjna" zaskoczyła nas tym bardziej, że zostaliśmy w niej wyróżnieni w pierwszej i subiektywnie najważniejszej kategorii "najlepiej przygotowana prezentacja", co oczywiście niezwykle nas cieszy. Przed imprezą kompletnie przegapiliśmy także informacje o odbywających się na niej prelekcjach tematycznych, których obecność dodała całości fajnego i nieco bardziej uniwersalnego charakteru.


Fajnym aspektem było też kilka wkomponowanych w pokazy stoisk, na których dało się kupić tak podręczniki czy modele do części prezentowanych systemów jak i bardziej uniwersalne makiety. Osobiście żałuję jednak braku choćby jednego mniej niszowego stoiska z farbami, czy innymi akcesoriami modelarskimi. Jako przyjezdni z miasta bez dużego sklepu tego typu z chęcią uzupełnilibyśmy swoje braki nie ponosząc kosztów przesyłki. Mamy jednak nadzieję, że kolejna edycja imprezy samymi swoimi opiniami przyciągnie w przyszłym roku dodatkowych wystawców. Sami z pewnością odwiedzimy Gladiusa ponownie, mając cichą nadzieję, że dorobi się on w kolejnej edycji jakiś miejsc noclegowych, które pozwoliłyby przyciągnąć więcej fanów gier bitewnych nie tylko z Warszawy i okolic, ale z całej Polski.

Olbrzymie podziękowania dla firmy A-Case za nagrodową "lodówkę" na figurki. Z pewnością się nam przyda.

PS
- Wyniki konkursu ankietowego
- Odrobinę więcej zdjęć można znaleźć na naszym kanale na Facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz